Kiedy kierowca przestanie być potrzebny


samochód autonomiczny, koncepcyjny VW
samochód autonomiczny, koncepcyjny VW

Choć to zabrzmi brutalnie to w zasadzie już żywy kierowca nie jest potrzebny! Auta autonomiczne osiągnęły poziom przekraczający umiejętności przeciętnego kierowcy. Co więc sprawia, że nie widzimy zalewu autonomicznych pojazdów? Kilka spraw, i co ciekawsze żadnej z nich nie da się rozwiązać szybko.

Pierwszy problem to NIEUFNOŚĆ. Mam wrażenie, że bardziej wolimy spotkać na drodze pijanego kierowcę niż samochód bez kierowcy. Ma to proste uzasadnienie, po pijaku wiemy czego możemy się spodziewać, po robocie nie …. Proces oswajania się z nową technologia będzie powolny i będzie obfitował w problemy.

Drugi powód to PRAWO. Żeby się nie rozpisywać zadam proste pytanie: kto będzie winny wypadkowi wywołanemu przez robota?

Trzeci powód to KOSZTY. Doprawdy niebagatelne…

Czwarty powód to SERWIS . Po pierwsze brak warsztatów, które „dałyby radę”, po drugie automat sam sobie opony nie zmieni…

Piąty powód….. może wystarczy.  Dostatecznie myślę że udowodniłem, że  o autonomicznych pojazdach powinniśmy myśleć raczej w kategoriach dziesiątków niż lat

Nowy MAN TGX


Złoty MAN TGX

Nowy flagowy pojazd TGX firmy MAN postanowił przede wszystkim uwieść kierowcę. A ma nadzieję to zrobić dzięki nowej kabinie, zmniejszonemu zużyciu paliwa i wielu innym ulepszeniom. Angielski portal Trucking wziął go na jazdę próbną…

Podczas niedawnej premiery, w hiszpańskim porcie Bilbao, MAN dał dziennikarzom do dyspozycji szereg TGX do przetestowania. Portal wziął do oceny ciągnik siodłowy o mocy 470 KM, załadowany do 32 ton,  poniżej zamieszczamy krótkie uwagi jakie ma serwis Trucking do testowanej maszyny.

Już wchodząc do kabiny, zauważalne są różnice. Stopnie dostępu są teraz wpuszczone w kabinę (oszczędzając twoje golenie), zaś u dołu drzwi kierowcy zauważysz zestaw przycisków, który umożliwia kontrolę świateł awaryjnych, regulację świateł manewrowych itp. Bez konieczności wchodzenia na górę. Przydatny akcent.

Nowa pozycja za kierownicą jest wygodna – przy dużym wzroście kierowcy doceni on z pewnością dodatkowy poziom regulacji kolumny kierownicy i siedzenia kierowcy. Ale irytujące, że w dzisiejszych czasach, nie ma oczywistego miejsca na telefon.Byc może chodzi o to, aby podłączyć go przez Bluetooth i włożyć do szuflady – ale w tak zaawansowanej technologicznie cyfrowej kabinie pominięcie dedykowanego uchwytu lub indukcyjnej podkładki ładującej jest straconą szansą.

Po ruszeniu w końcu niezbyt małego pojazdu od razu uderza, jak lekkie jest sterowanie. Nie trzeba było żadnego wysiłku, aby objechać jednostką wokół ronda, czy kręcąc się drogami dojazdowymi i głównymi ulicami prowadzącymi z miasta.

W rzeczywistości sterowanie może być nawet zbyt lekkie w stosunku do przyzwyczajeń przeciętnego kierowcy, co w teście było widoczne kiedy pojazd był na autostradzie jadąc około 90 kmh – TGX poczuł się trochę niepewnie na zakrętach.

Bilbao jest górzyste i często w czasie testu pojazd wspinał się na długie, szerokie wzgórza. Sześciocylindrowa jednostka napędowa D26 o mocy 470 KM zachowała się dobrze przy 32 tonach na pace. Przy prawie 15 KM na tonę wspinała się bez problemów pod górę – choć na niektórych bardziej stromych drogach trzeba było wykorzystać przekładnię. Jednak ustawienia szybko przełączającej skrzyni biegów TraXon w trybie Performance wygładziło wszystko.

Widoczność w nowej kabinie jest znacznie lepsza niż w modelach wcześniejszych. Na szczególną uwagę zasługują nowe lusterka. Zostały one nieco przesunięte do tyłu, a nowe ustawienie pozwoliło usunąć martwy punkt, który nękał TG poprzedniej generacji.

Zupełnie nowy cyfrowy pulpit nawigacyjny nie wymagał czasu na naukę. Sterowanie na kierownicy jest intuicyjne i zdaniem portalu MAN jest tu zwycięzcą zdalnej rywalizacji z Actrosem, dzięki nowej tarczy SmartSelect. Jest znakomita – podpórka na nadgarstek sprawia, że ​​korzystanie z niego podczas jazdy jest bardzo wygodne i nie trzeba ruszać ręką, aby dotykać ekran, co oznacza, że ​​nasze oczy pozostają na drodze znacznie dłużej. Jest również bardzo szybki, bez śladu opóźnienia w reakcji na nasz dotyk.

Testowany egzemplarz TGX’a został wyposażony w nowy zestaw bezpieczeństwa, taki jak asystent zmiany pasa ruchu, który ściągnie ciężarówkę z powrotem na pas, jeśli zacznie dryfować oraz nowy asystent skrętu, który może ostrzec kierowcę o pieszych, rowerzystach lub pojazdach obok ciężarówki podczas zmiany pasa lub wyprzedzania. Niestety, nie działały one w pojeździe testowym, więc brak opinii co do ich skuteczności i przydatności.

Generalnie portal jest pod wrażeniem nowego TGX, który zdaniem jego dziennikarzy jest wygodny, cichy i zaprojektowany z myślą o kierowcy. Wieloletni fani MAN będą zadowoleni – i uważamy, że nowa kabina zrobi wiele, aby przekonać nowych klientów do siebie poprzez widoczne podwyższenie jakości i użyteczności.

Potęga oceanu, czyli bateria z wody morskiej


 

 

Potęga oceanu
Ujarzmić potęgę oceanu

Bateria IBM jest pozyskiwana z wody morskiej i przewyższa wydajnością baterię litowo-jonową.

IBM Research donosi, że odkrył nową chemię akumulatorów, która jest wolna od metali ciężkich, takich jak nikiel i kobalt, i może potencjalnie przewyższyć baterie litowo-jonowe. Naukowcy IBM twierdzą, że chemia ta nigdy wcześniej nie była stosowana w połączeniu z baterią i że materiały można wydobywać z …  wody morskiej.

Jak twierdzą badacze wydajność „morskiego” akumulatora jest obiecująca i są wskazówki, że może on przewyższyć baterie litowo-jonowe w wielu różnych obszarach – jest tańszy w produkcji, może ładować się szybciej niż litowo-jonowy i może dysponować zarówno większą mocą (szybkością oddawania zgromadzonej energii), jak i gęstością energii. A wszystko to jest dostępne w akumulatorze o niskiej palności elektrolitów.

IBM Research zwraca uwagę, że dzięki tym zaletom nowa technologia akumulatorów będzie odpowiednia dla pojazdów elektrycznych i współpracuje między innymi z Mercedes-Benz, aby rozwinąć tę technologię w opłacalny akumulator komercyjny.

Może więc już wkrótce będziemy wybierali się nad morze nie tylko z powodu kąpieli?

Po co nam samochody bez kierowcy


Volvo Vera - samochód autonomiczny
Volvo Vera – samochód autonomiczny

Odpowiedź wbrew pozorom nie jest tak jednoznaczna. Na pewno odpowiedzią nie jest „bo można”. Fakt, że wiele wielkich firm angażuje w te programy miliardy dolarów z czegoś musi wynikać. Docelowo oczywiście można powiedzieć, że chodzi o koszty płacy kierowców. Pozornie to oczywisty powód. Ale tylko pozornie.  Weźmy pod uwagę prosty fakt, że na razie i na długo jeszcze samochód bez kierowcy nie będzie tańszy od tego z kierowcą. I nie chodzi tu tylko o gigantyczne koszty samej automatyki. Chodzi również o koszty niezbędnego zaplecza, jakie autonomiczne pojazdy będą wymagać. Wyobraźcie sobie najprostszą rzecz jaką jest złapanie gumy – samochód bez kierowcy jest całkowicie uziemiony. A co z serwisem? Za chwilę obok warsztatów mechanicznych czy elektrycznych będą musiały pojawić się warsztaty automatyki i … informatyczne! Tak więc nie koszty. Są one gdzieś tam daleko w tle, ale to pieśń bardzo odległej przyszłości. Jakiś inny powód?

No tak brak kierowców. To bardzo istotny powód. I nie chodzi o początkowy powód powstania pojazdów autonomicznych (przypomnijmy konkurs DARPA – na pojazd WOJSKOWY bez kierowcy)  tylko o faktyczną niechęć do bycia kierowcą. U nas tego jeszcze nie widać wyraźnie, choć symptomy już są. Ludzie nie chcą spędzać za kółkiem swojego życia. I to zarówno  prywatnego jak i zawodowego. O tej tendencji świadczą chociażby wypadki Tesli prowadzonej przez kierowców…hm grających na swoich smartfonach w trakcie jazdy na autopilocie. Ludziom szkoda czasu na kierowanie w korkach. Tak samo kandydata na kierowcę ciężarówki coraz trudniej znaleźć. Tak, to jest ważny powód, ale nie najważniejszy.

Najważniejszym powodem jest obawa koncernów, że za kilka, kilkanaście lat nie sprzedadzą swoich samochodów dla żywego kierowcy. I nie dlatego, że ludzie nagle odwrócą się od bycia kierowcą. Nie. Ludzie odwrócą się od jeżdżenia po drogach. W ostatnich latach bowiem bardzo szybko zbliżamy się do całkowitego zatkania ruchu na drogach.  Tempo przyrostu nowych pojazdów jest wielokrotnie szybsze od możliwości rozwoju sieci komunikacyjnej. Szczególnie drastycznie widać to w miastach. T wszystkie boje o to żeby utrudnić pojazdom wjazd do miasta, nie jest tak naprawdę napadem ekologicznego szaleństwa, jak niektórzy to traktują. Jest smutną koniecznością, wynikającą z prostego faktu, że miasta już „nie wyrabiają” komunikacyjnie. Nie ma gdzie dokładać nowych parkingów, nowych dróg, nowych obwodnic. I tu pojawia się  samochód autonomiczny. Wg. najnowszych badań gdy udział samochodów autonomicznych wzroście do 60-70% w ogólnym ruchu, to tak naprawdę ruch się zmniejszy o jakieś 35% A i nastąpi automatyczny przyrost miejsc parkingowych o około 20%. Skąd to się bierze? Automaty są odporne na typowe przywary ludzkich kierowców powodujące że ruch jest chaotyczny, nieuporządkowany a tym samym narażony na powstawanie zatorów. Stąd i samochody autonomiczne wprowadzą po prostu porządek. A miejsca parkingowe biorą się po prostu z tego faktu, że samochody autonomiczne mogą parkować w odstępach liczonych w centymetrach, a nie metrach jak ludzcy kierowcy. A do tego nie pozwalają sobie na zostawienia pojazdu zajmującego dwa miejsca parkingowe, co obecnie jest częstą bolączką.

Podsumowując. Samochody autonomiczne są po prostu koniecznością, a nie fanaberią. I tylko szkoda,  że my znowu jesteśmy z tym w lesie.

Koniec automatycznych konwojów?


platooning - koniec autonomicznych konwojów
platooning – koniec autonomicznych konwojów

Tak. To koniec snu o zautomatyzowanych konwojach ciężarówek mknących po autostradach by zaoszczędzić na kosztach paliwa i kierowców. Przypomnę, że kilka lat temu kilka dużych koncernów samochodowych poinformowało o rozpoczęciu prac nad zautomatyzowanymi konwojami ciężarówek. Prym tutaj wiódł Daimler Benz, który wyłożył w ciągu ostatnich lat kilkadziesiąt milionów euro na próby tego systemu. I to właśnie on ogłosił, ze odstępuje od programu.

Idea była (?) jest(?) na tyle popularna, że nawet dorobiła się własnej nazwy: platooning. Jednak nie pomogło to w uratowaniu projektu. Wprawdzie zarówno MAN jak I DAF w dalszym ciągu pracują nad tą ideą, jednak nie ma co ukrywać, że decyzja Daimlera raczej przekreśla pomysł.  Jest tak gdyż właściciel Mercedesa oraz Freightlinera, był najbardziej zaawansowany w testach, co więcej jego zautomatyzowane konwoje miały najwięcej przejechanych kilometrów. Dlatego jego decyzja co najmniej wymaga zastanowienia. A przyczyna rezygnacji jest prosta. W testach okazało się, że ze szczytnej idei zostają mrzonki. Idea platooningu opierała się na koncepcji, że zautomatyzowane ciężarówki poruszające się w konwoju prowadzonym przez żywego kierowcę powinny mieć znaczące oszczędności dzięki możliwości jazdy „zderzak w zderzak”. Równe tempo małe opory powietrza miały dawać oszczędności rzędu nawet 30%. Jednakże testy wykazały, że jest prawie dokładnie odwrotnie. Konwoje powodują wzrost zużycia paliwa! Dzieje się tak, gdyż w warunkach realnego ruchu nie daje się utrzymać konwoju w całości. Zaś rozdzielenie go powoduje konieczność silnych zmian prędkości by konwój odtworzyć w rezultacie zamiast oszczędności pojawiają się koszty. Co więcej rozdzielenie konwoju powoduje konieczność zwiększenia autonomiczności ciężarówek podążających za żywym kierowcą. Specjaliści koncernu doszli więc do wniosku, ze szkoda czasu na taka zabawę skoro i tak wymaga ona autonomicznej ciężarówki. Dlatego też wraz z informacją o przerwaniu projektu pojawiła się informacja, że w najbliższych latach Daimler zainwestuje ponad 600 milionów euro w rozwój technologii autonomicznych ciężarówek

.

Święty Graal EV znaleziony?


Wynalazca glass_battery - ŚwiętegoGraala EV
Wynalazca Glass_battery – Świętego Graala EV – John B. Goodenough

Jest grudzień 2016 roku, gdy kilku autorów w tym dwu znanych: John B. Goodenough oraz Maria H. Braga publikują pracę, która być może wkrótce nagrodzona zostanie Noblem. Tytuł tej pracy to Alternatywna strategia dla bezpiecznego akumulatora (Braga, M.H.; Grundish, N.S.; Murchison, A.J.; Goodenough, J.B. (2016-12-09). „Alternative strategy for a safe rechargeable battery”. Energy & Environmental Science. 10: 331–336. 2017-03-15.). Jest to albo genialna praca, jak już napisałem, godna Nobla, albo największy od zimnej fuzji, humbug naukowy.

O co chodzi?

Krótko mówiąc o idealny akumulator, tzw szklany. Wg. autorów znaleźli sposób na wytworzenie akumulatora który:

1) po pierwsze jest trzy razy bardziej pojemny niż najlepszy w tej chwili akumulator litowo-jonowy;

2) po drugie akumulator może pracować bez istotnej utraty pojemności w temperaturach przekraczających -20 stopni Celsjusza;

3) po trzecie akumulator jest znacznie tańszy niż obecne akumulatory litowo jonowe i może pracować na sodzie a nie w oparciu o lit, a więc mamy do dyspozycji b. tanie źródło jego produkcji – sól morską;

4) po czwarte  i najważniejsze akumulator jest całkowicie bezpieczny – nie wybucha i nie zapala się jak to ma miejsce z akumulatorami litowo-jonowymi.

5) po piąte akumulator może być ładowany w ciągu minut, a nie godzin.

Przyznacie sami, jeżeli tylko choć trochę orientujecie się w tej problematyce, że jest to spełnienie wszystkich marzeń dotyczących akumulatorów.

Oczywiście są i inne cechy sprawiające, że jest on efektywny, ale zostawmy je na razie na boku. I zapytajmy się dlaczego w tytule jest pytajnik. Otóż głównym powodem jest fakt, że wg autorów działanie akumulatora opiera się na zjawiskach kwantowych, a nie klasycznej elektrochemii.  Z punktu widzenia elektrochemii akumulator nie może działać! Gdyż zarówno katoda jak i anoda są wykonane z tego samego metalu. Nie wnikając w szczegóły uniemożliwia to przepływ elektronów a tym samym i  działanie baterii. I może w tym miejscu byłby to koniec dyskusji gdyby nie fakt, że za odkryciem stoi jeden z najważniejszych ludzi związanych z wytworzeniem baterii litowo-jonowej, John B. Goodenough. Człowiek o takim autorytecie w środowisku naukowców, że nikt nie przypuszcza by kłamał, ponieważ nie ma po co. Jest znanym szanowanym naukowcem o ugruntowanym światowym autorytecie.

Tak więc wszyscy wierzą! Do tego stopnia, że znana w branży i ceniona firma Persistence Market Research ogłosiła dodanie do  swojego raportu  o rynku EV rozdziału pod tytułem „Rynek szklanych baterii: analiza globalnych branż i ocena możliwości, 2017 – 2025”.

No cóż bardzo szybko się przekonamy czy to rzeczywiście „szklany” Graal EV. Jeżeli tak, to należy spodziewać się w okolicach 2022 roku gwałtownego załamania rynku samochodów spalinowych, gdyż samochód elektryczny ze szklanymi akumulatorami będzie wreszcie znacznie tańszy niż spalinowy, a jego koszty eksploatacji rzeczywiście znacznie niższe.

Trzymam kciuki!

Nowa Zelandia lata samodzielnie


Latające taksówka bez pilota
Latające taksówka bez pilota

Zephyr Airworks to nowozelandzka filia amerykańskiej Kitty Hawk. Od kilku miesięcy współpracuje z agencjami rządowymi Nowej Zelandii  nad planami przetestowania nowej usługi w ramach programu mającego na celu wspieranie nauki i innowacji w tym kraju, a jest to usługa niezwykła. Firma jest „bardzo” technologiczna. Prezes Kitty Hawk Sebastian Thrun był założycielem Google X, gdzie kierował rozwojem auta bez kierowcy, okularów googla i innych kluczowych projektów. Dyrektor generalny Zephyr Airworks Fred Reid był prezesem zarządu Virgin America, a także byłym prezesem Delta Air Lines i Lufthansa Airlines.

Zdaniem zarządu tej firmy międzynarodowi wynalazcy odkrywają tę firmę na Nowej Zelandii dając jej wyjątkową wiedzę, zasoby i talent. A współpraca z nimi daje zaskakujące korzyści, jeśli chodzi o przekształcanie pomysłów w rzeczywistość. Można się z tym zdaniem zgodzić patrząc na to co ostatnio oferuje. A są to elektryczne samoloty Cora, które zostały zaprojektowane z wykorzystaniem 11 niezależnych wentylatorów podnośnikowych, które umożliwiają oderwanie się w pionie, jak helikopter. Cora ma rozpiętość skrzydeł wynoszącą 11 metrów. Samolot może latać na wysokościach od 150 do 300 metrów przy prędkościach do 180 kilometrów na godzinę. Ma zasięg 100 km. A ma być powietrzną… taksówką miejską!Rozwój opłacalnej usługi taksówek lotniczych jest celem dla kilku dużych firm głównie w USA, ze względu na wiele ważnych kłopotów tradycyjnych środków komunikacji:

  • Drogi powietrzne wykorzystywane w kluczowych celach lotnictwa komercyjnego stały się zatłoczone.
  • Problemy z infrastrukturą pogorszyły się.
  • Brak szybkiego transportu szynowego w większości krajów świata.
  • Wypadki i opóźnienia dręczące tradycyjne systemy transportu 
  • Zatłoczenie wielu autostrad.

No dobrze a dlaczego to taki ważny news? Dlatego, że taksówka ma być autonomiczna, a więc bez pilota, a testy już się zaczęły. Do tego Cora będzie najprawdopodobniej pierwszą testowaną z pasażerami taksówka autonomiczną na świecie. Kto by pomyślał na Nowej Zelandii – brawo!

Protonowa rewolucja w akumulatorach?


bateria protonowa i jej twórcy
bateria protonowa i jej twórcy

Już chyba większość  nowoczesnych urządzeń elektronicznych jest zasilana z baterii litowych – od narzędzi elektrycznych, po coraz większą liczbę samochodów elektrycznych. A jednak czasy dominacji litu mogą się kończyć zanim tak na dobre się zaczęły. Naukowcy z Uniwersytetu RMIT w Melbourne w Australii (Royal Melbourne Institute of Technology) stworzyli bowiem prototyp alternatywnej baterii zasilanej węglem i wodą. Absolutna nowością jest jednak zupełnie nowa zasada działania! Jest to pierwsza w historii bateria protonowa, a przy tym jest to rozwiązanie do magazynowania energii, które wykorzystuje tanie, przyjazne dla środowiska materiały. Ale dlaczego musimy zmienić sposób, w jaki przechowujemy energię? Oto trzy rzeczy, które powinieneś wiedzieć o tym źródle energii przyszłości.

Bateria protonowa wykorzystuje łatwiej dostępne materiały

Tak natura zdecydowała, że zasoby litu na planecie są skoncentrowane tylko w kilku krajach, a inne rzadkie metale, które są wykorzystywane w bateriach litowych, są jeszcze mniej dostępnym, a tym samym bardzo drogim zasobem. W przeciwieństwie do tego, bateria protonowa ma elektrodę wykonaną z węgla, jednego z najobficiej występującego materiału na naszej planecie, i jest ładowana przez rozkład cząsteczek wody. Zaletą nowej baterii jest to, że przechowuje protony w materiale opartym na węglu, który jest tani, zaś protony pozyskiwane są z wody, która jest łatwo dostępna.

Jest ładowalna

Bateria RMIT może być podłączona do portu ładowania tak samo, jak każdy inny akumulator. To, co dzieje się dalej, jest niezwykle proste: energia elektryczna z zasilacza dzieli cząsteczki wody, generując protony, które wiążą się z węglem w elektrodzie akumulatora. Protony są następnie ponownie uwalniane, aby przejść przez ogniwo paliwowe, gdzie oddziałują z powietrzem, tworząc wodę i wytwarzając energię. Jednocześnie testowana w laboratoriach RMIT bateria protonowa okazała się bardzo efektywna. Już niewielka bateria – o powierzchni czynnej wynoszącej zaledwie 5,5 centymetrów kwadratowych  może przechowywać tyle energii na jednostkę, co dostępne w sprzedaży akumulatory litowo-jonowe.

Jest ekologiczna

Wydobywanie surowców do baterii jak lit  i inne metale ziem rzadkich, może mieć wiele konsekwencji dla środowiska, jak chociażby konieczność składowania chemikaliów w ekosystemach. Przetwarzanie materiałów przewodzących (głównie metali) wymaga znacznej ilości energii, co w dalszym ciągu najczęściej oznacza energię elektryczną pochodzącą z paliw kopalnych. Tymczasem wytwarzanie węgla, czy wody potrzebnej do tej nowej baterii ma praktycznie zerowy wpływ na środowisko; obecnie główny wpływ baterii na środowisko wynikałby z konieczności wyprodukowania energii elektrycznej wykorzystywanej do jej ładowania.

Ale czy jest?

Naukowcy z  RMIT szacują, że ich bateria protonowa może być dostępna komercyjnie w ciągu pięciu do dziesięciu lat. Czy spełni pokładane w niej nadzieje? Trudno powiedzieć – wiele obiecujących wynalazków leży bowiem w lamusie historii, gdyż nie spełniły się pokładane w nich nadzieje. Przykład ten jednak pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze istnieje alternatywa dla baterii litowych. A po drugie istnienie takiej alternatywy jest konieczne. Chociażby ze względu na niezwykle dynamicznie rosnące zapotrzebowanie na wydajne akumulatory, zwłaszcza jeżeli chodzi o samochody elektryczne. W końcu wszyscy nawet jeżeli nie chcemy będziemy jeździć  „na prąd”. Tania bateria, a taką byłaby bateria protonowa, może sprawić, że wreszcie samochody elektryczne będą tańsze od spalinowych.

Pierwszy wypadek spowodowany przez samochód autonomiczny?


selfcarOd początku testów samochodów autonomicznych firmy Google czyli od wiosny 2014 roku  do roku 2016, były one zaangażowane w prawie tuzin kolizji w Mountain View. W większości przypadków samochody Google uderzane od tyłu. Nikt nie odniósł poważnych obrażeń. A w żadnym z incydentów nie stwierdzono winy samochodu autonomicznego. Dlatego trudno się dziwić burzy jaka podniosła się po pierwszym zdarzeniu , które być może jest pierwszym odnotowanym przypadkiem, gdy wina leżała po stronie automatu. Te spore zastrzeżenia wynikają z faktu, że zdarzenie miało charakter drobnej kolizji i obie strony uznały, że nie będą prowadzić do szczegółowego rozstrzygnięcia winy. Dlatego na dzień dzisiejszy uznaje się, że winny był pojazd Google, tyle że nie sprecyzowano czy to wynik błędu oprogramowania, czy też wina leży po stronie siedzącego w pojeździe kierowcy testowego…

W czasie zdarzenia autonomiczny Lexus jechał z prędkością 2 mph (niespełna 4 km/h), kiedy wykonał ruch w bok, a jego lewy przód uderzył w prawą stronę autobusu, który jechał prosto z prędkością  około15 mph. Jak widać zdarzenie miało charakter niewielkiej stłuczki. Kierowca testowy samochodu – który zgodnie z prawem stanowym musi znajdować się na przednim siedzeniu, aby złapać kierownicę, gdy jest taka potrzeba – sądził, że autobus ustąpi i nie przejął kontroli przed kolizją. Opublikowany po zdarzeniu raport nie rozwiązuje problemu. Jednakże to co wywołało burzę to fakt, że Google w pisemnym oświadczeniu napisało: „Wyraźnie ponosimy odpowiedzialność, ponieważ gdyby nasz samochód się nie poruszył, nie byłoby kolizji”. Jak tłumaczy Chris Urmson, szef projektu auta samojezdnego Google, „Lexus poruszał się, zanim autobus zaczął przejeżdżać” i doprecyzował: „Widzieliśmy autobus, śledziliśmy autobus, myśleliśmy, że autobus zwolni, zaczęliśmy się wycofywać, pozostał jednak pewien impet”.  Zdarzenie jednak ma skutki negatywne dla Google, gdyż zaktywizowało ludzi przeciwnych robotom na ulicach.  Jak stwierdzili liderzy tego ruchu: „Najwyraźniej samochody autonomiczne Google nie mogą niezawodnie radzić sobie w codziennych sytuacjach drogowych. Musi być licencjonowany kierowca, który może przejąć kontrolę, nawet jeśli w tym przypadku kierowca testowy nie wprowadził go tak, jak powinien.”

Podsumowując zdarzenie, mimo, że niejednoznaczne najprawdopodobniej nie wpłynie negatywnie na rozwój samochodów autonomicznych.

Poduszka na dachu


poduszka powietrzna na dachu pojazdu
poduszka powietrzna na dachu pojazdu

Ford opatentował poduszkę dachową. Zdaniem autorów pomysłu poduszka ma chronić pasażerów pojazdu, gdy ten będzie dachował. To ciekawa koncepcja, Zwłaszcza w sytuacji gdy uświadomimy sobie, ze dachowanie wcale nie jest tak rzadkie. Z drugiej jednak strony zastanawia skuteczność tego rozwiązania. I to nie tylko ze względu  na trudności chociażby w uchwyceniu powodu , który wyzwoli, odpali ładunek pirotechniczny poduszki. Nie powinna bowiem ona być nadymana w każdej sytuacji, a jedynie w trakcie dachowania. Pytaniem, które wyzwala wątpliwości jest fakt, ze Ford dotąd nie zastosował swojego patentu w żadnym pojeździe pomimo, że do skutecznego opatentowania doszło już w zeszłym roku, czyli, że sam pomysł musi mieć już kilka lat. Stawia to pod znakiem zapytania skuteczność oferowanej przez taka poduszkę ochrony. A może tylko chciano zablokować pewien pomysł, co często się zdarza w amerykańskim systemie prawnej ochrony patentowej.

Bez względu jednak jak jest, należy przyklasnąć wszelkim pomysłom zmierzającym do poprawy  bezpieczeństwa biernego pasażerów pojazdów.