Zachowaj odstęp


Korki to nasza rzeczywistość już raczej na długo.

No tak , czyżbym przeoczył wprowadzenie nowych przepisów określających minimalne odstępy pomiędzy pojazdami? Nie, nie przeoczyłem. Za to gdy jestem na drodze mam wrażenie, że większość kierowców nie tylko ich nie stosuje ale i nawet nie ma pojęcia, że są ważne. A są! Dlaczego odstępy są ważne, przecież gdy ruch na drodze duży to wydawałoby się, że zmniejszenie odstępu pomiędzy pojazdami jest korzystne, np. więcej samochodów przejedzie przez skrzyżowanie. NIC BARDZIEJ MYLNEGO! niestety działa to dokładnie odwrotnie. Zmniejszone odstępy pomiędzy pojazdami gwałtownie zmniejszają prędkość poruszania się kolumny pojazdów. Nie jest to miejsce by zamieścić tu równania matematyczne, które opisują to zjawisko. Ale z pewnością można opisać skutki takiego zachowania. A są one jednoznaczne i powtarzalne – co chwila trzeba używać hamulca a nawet się zatrzymywać. Głównie z tego powodu ruch zwalnia gdy pojazdów jest więcej. No ale można tłumaczyć, a przecież Józek wie lepiej. Co tam wiedzą mądre głowy: jak wsiądę poprzednikowi na ogon to będę o 5 sekund wcześniej na skrzyżowaniu i może przejadę, a jak zostawię odstęp to będę frajer czekał na światłach. No cóż i dlatego drodzy rodacy jeszcze długo będziemy cierpieć w korkach . Sprawę tę załatwią być może dopiero autonomiczne samochody! Choć niestety nie nastąpi to za naszego żywota, gdyż jak się szacuje dominację samochody autonomiczne (a tylko to gwarantuje sukces) uzyskają nie szybciej niż w 2080…….

Bezpiecznie czyli jak?


Bezpieczeństwo transportu - wypadek drogowy
Bezpieczeństwo transportu – wypadek drogowy

W krajach Europy, podobnie jak w większości innych krajów na świecie, mobilność samochodów gwałtownie wzrasta, tzn. że co raz częściej i na dłużej jesteśmy w trasie. Wprawdzie wskaźniki wypadków maleją (licząc na osobokilometry), ale spadek nie jest wystarczająco duży, aby zrekompensować dodatkowe ofiary ruchu drogowego spowodowane zwiększoną mobilnością. Bez istotnych, innowacyjnych wysiłków liczba ofiar ruchu drogowego wzrośnie, a europejskie cele w zakresie bezpieczeństwa drogowego (obniżenie liczby bezwzględnej ofiar śmiertelnych i poważnych obrażeń) będą poza zasięgiem. Dlatego tak ważne jest by kontynuować i rozwijać wprowadzone na początku lat dziewięćdziesiątych pojęcie „zrównoważonego bezpieczeństwa”, aby nadać bezpieczeństwu drogowemu nowy impuls. Wiele krajów , w tym Polska jedyną nadzieję poprawy bezpieczeństwa na drogach widzi w nakładaniu co raz większych restrykcji na kierowców. Tymczasem w zrównoważonym i bezpiecznym środowisku ruchu to infrastruktura drogowa jest głównym sposobem wpływania na bezpieczeństwo. Musi ona przede wszystkim być projektowana w taki sposób, aby prawdopodobieństwo wystąpienia wypadku było bardzo ograniczone. Po drugie, jeśli nie można zapobiec wypadkowi, ryzyko poważnych obrażeń zostanie znacznie zmniejszone. Inną ważną stroną takiego spojrzenia na bezpieczeństwo jest nie opieranie się na starych założeniach dotyczących zachowań uczestników ruchu. W ramach tych założeń przyjmuje się np. że za kłopoty na drodze odpowiadają świadome decyzje uczestników ruchu. A to nieprawda. Oczywiście i takie zdarzenia mają miejsce, jest ich jednak mniejszość. Dlatego bardzo ważną cechą zrównoważonego i bezpiecznego systemu ruchu jest to, że wszystkie istotne cechy infrastruktury, pojazdu i przepisów ruchu drogowego są maksymalnie dostosowane do możliwości i ograniczeń użytkowników dróg, a także ich akceptacji środków zastosowanych w celu zwiększenia bezpieczeństwa.

Dostosowanie do możliwości i ograniczeń użytkowników

Ważnym elementem polityki bezpieczeństwa jest odpowiednie podejście do możliwości i ograniczeń ludzi biorących udział w ruchu. Niestety podstawowa dotychczasowa metoda , narzucanie ograniczeń przepisami, nie działa. Z wielu powodów, ale kto nie wierzy niech się zastanowi np. nad faktem, że przeciętnie w mieście kierowca musi pamiętać o kilkunastu znalach na minutę. Jeżeli uważasz, że winą kierowcy jest, że nie pamięta, jakie znaki minął, to zastanów się nad prostym pytaniem ile potrafisz zapamiętać kart rzucanych w odstępie 2 sekund z talii. Po minucie musisz zapamiętać 30 kart… potrafisz? Można tu powiedzieć, że nie potrafisz, nie prowadź. Rzecz w tym, że tej prostej sztuczki nie potrafi wykonać około 97% ludzi. Paradoksalnie więc jednym z zalecanych sposobów zwiększenia bezpieczeństwa jest zmniejszenie, drastyczne, ilości znaków na drogach.

Ograniczenia w ruchu

Jak więc doprowadzić do poprawy bezpieczeństwa? Metod jest już dostępnych wiele. Głównym sposobem jest kształtowanie korytarzy transportowych w sposób optymalizujący korzystanie z nich. Do najbardziej oczywistych rozwiązań jest rozdzielanie ruchu pojazdów o różnych „możliwościach”. Nie chcemy wmieć wypadków z udziałem rowerzystów? Nie wpuszczajmy ruchu rowerów na drogę z pojazdami samochodowymi. Nie chcemy mieć zatorów, przemyślmy strumienie pojazdów, rozdzielmy je. Dostosujmy ich przepustowość do potrzeb. Bezpieczeństwo będzie także wtedy, gdy obniżymy poziom stresu wynikający z udziału w ruchu. To jeden z najbardziej niedocenianych elementów bezpieczeństwa na drogach.

Czy warto?

Szacuje się, że pomyślne wdrożenie zrównoważonych środków bezpieczeństwa w krajach skandynawskich skutkowało ponad 50-procentowym zmniejszeniem liczby ofiar śmiertelnych wypadków drogowych. I stało się tak mimo tego, że liczba pojazdokilometrów podwoiła się. Warto to chyba przemyśleć prawda?

Znakoza


znakoza - szkodliwy nadmiar znaków
znakoza – szkodliwy nadmiar znaków

Znakoza to ciężka choroba, choć bardzo podstępna. Ja zdaję sobie sprawę, że w dobie pandemii straszyć kolejną chorobą to przesada, ale znakoza jest z nami obecna już znacznie dłużej niż Covid i tak sobie myślę, że warto przypomnieć , że nie zniknęła.

Objawy są łatwo rozpoznawalne i w sumie tak się z nimi obyliśmy, że nie zauważamy ich na co dzień, no może poza jakimiś ekstremalnymi przypadkami, jak np. na obwodnicy Bytomia, gdzie na odcinku 50 metrów jest ponad 20 znaków drogowych (nie wspominając o tych malowanych na jezdni), wypada1 na dwa metry drogi. Ja wiem, to dla bezpieczeństwa! Ale czy aby na pewno? Te pięćdziesiąt metrów z dopuszczalną w tym miejscu prędkością 50/km na godzinę pokonujemy w 3,6 sekundy!  Jeżeli prawdą są badania brytyjskich naukowców, że każdy kierowca podejmuje w trakcie jazdy jedną złą decyzję na każde dziesięć, tzn, że nie uwzględniając innych czynników kierowca na drodze z tych znaków źle zinterpretuje co najmniej dwa…. Oczywiście za niedostosowanie się do znaków drogowych odpowiedzialność ponosi kierowca! Ale czy na pewno? Czy jeżeli zarządca drogi doprowadza do  tego, że fizyczną niemożliwością (potwierdzoną badaniami) jest prawidłowe odczytanie oznakowania, to rzeczywiście winę ponosi kierowca?

Znakoza panoszy się w całym kraju, a to takie ograniczenie a to takie ostrzeżenie a to jakaś tam informacja…. Jest znaną powszechnie prawdą, że nadmiar informacji przekształca się w tzw szum informacyjny, który przestaje nieść jakąkolwiek informację! I jak tedy na takiej drodze z bezpieczeństwem?

Szczególną odmianą znakozy jest przeprędkościowienie naszych dróg. Otóż każdy zarządca drogi wie, ze kierowcy jeżdżą zbyt szybko, no to wali ile wlezie ograniczeń! Zapominając oczywiście, że deklaratywne ograniczenie prędkości niczego nie zmienia! Co więcej , jak już tutaj pisałem, zbędne ograniczenia mają wpływ odwrotny do zamierzonego!

Nie wiem co Wy o tym sądzicie, ja uważam, że mamy ograniczeń stanowczo zbyt dużo. One niczego nie zmieniają tylko powodują demoralizację kierowców, bo przyzwyczajają się do tego, że ograniczenia są bezsensowne i dlatego kierowcy nie przestrzegają nawet tych, które jak najbardziej sens mają!

Jazda po pandemii


Droga i szybkość
Droga i szybkość

Tak się złożyło, że mimo ograniczeń pandemicznych cały ten okres posługiwałem się intensywnie moimi czterema kółkami. Jeździłem po Polsce południowej to tu to tam i bardzo szybko zauważyłem ciekawą tendencję. O ile w pierwszych dniach zatrzymania kraju jeździło się bardzo spokojnie, powiedziałbym nawet , że znacznie łagodniej i ostrożniej niż wcześniej (i nie chodzi tylko o to że ruch na drogach przypomniał mi intensywność ruchu ze słusznie minionych lat socjalizmu). Jak gdyby  sytuacja z pandemią wpłynęła tonizująco na nasze agresywne zachowanie drogowe. Było fajnie. To potem z dnia na dzień sytuacja się odwracała. Najpierw pojawiły się śmigacze. Jedziesz spokojnie a tu nagle fiuuuuu i przeleciał obok ciebie jakiś bolid kilkadziesiąt km/h szybciej niż Ty. To zaczęło się chyba wtedy gdy z ulic zniknęły patrole policji. A potem już poszło. Po mniej więcej tygodniu przeciętna prędkość na dwupasmówce podniosła się lekko licząc o jakieś 20-30 km/h. Nawet ciężarówki z tachometrami pozwalały sobie na dużo więcej.

No i przyszło odmrażanie. Ruch szybko wrócił do normy, a nawet mam takie wrażenie, że ludziska jeżdżą więcej niż przed epidemią. Tyle, że nie wszyscy zwolnili.

Na tej fali, drakońskie zmiany w prawie jakie wprowadzane są od lipca, przyniosą spory cios w wielu kierowców. No bo przekroczyć o 50 km/h prędkość poza miastem jest bardzo łatwo, nawet gdy nie jest się piratem, zważywszy na nadmiar ograniczeń na naszych drogach i jakość oznakowania. I tak sobie myślę, czy rzeczywiście karanie to jedyny sposób? Gdyby patrole policji przynajmniej stały na poboczach dróg w czasie pandemii, nie doszłoby aż do takiego rozprężenia. Wahadło ludzkich zachowań bowiem tak się zachowuje jak je popychać i po wychyleniu w prawo zawsze potem wychyla się w drugą stronę.

Dlaczego u nas tak trudno się jeździ


Ruch drogowy
Ruch drogowy

Nie tak dawno spędziłem dłuższy czas na zachodzie Europy. Po powrocie przeżyłem szok, jak bardzo inaczej jeździ się na polskich drogach. Przede wszystkim wszystkim się spieszy. Zawsze. Nie bardzo to rozumiem, bo czy przyjazd do supermarketu 5 minut później, rzeczywiście robi różnicę? Drugą istotną różnicą jest wdrażanie w życie łacińskiej zasady „homo homini lupus est” (człowiek człowiekowi wilkiem). Choć tak sobie myślę, czy nie obrażamy tych biednych zwierzaków?  Nasza jazda, jeżeli miałbym ją z czymś porównać, wygląda jak wyścigi dragsterów – aby pokonać prostą, a potem…. no właśnie a potem to już różnie bywa. Zastanawia mnie dlaczego tak jest i dlaczego od lat to się nie zmienia. Wydawać by się mogło, że powinniśmy już trochę nasycić się naszymi czterema kółkami.

Oczywiście każdy kij ma dwa końce. Na drugim jest totalne przesterowanie ruchu na naszych drogach. Chyba w żadnym Państwie europejskim nie widziałem tylu znaków drogowych co w naszym kraju. Zalew. Potop. Bez ładu i składu. Ale przede wszystkim bez potrzeby. No i zderza się nasza ułańska fantazja  w siodle z ułańską fantazją w stawianiu znaków. Rezultat zgodny z przewidywaniami. Nadmiarowymi ograniczeniami nikt się nie przejmuje nawet gdy są zasadne.

Kilka lat temu popełniłem tekst „7 grzechów głównych polskich kierowców„. W zasadzie nic się nie zmieniło, a tekst jest aktualny w całej rozciągłości. Może tylko katalog by trzeba powiększyć? Może 10, 20…grzechów? Tak można by bez końca, ale przede wszystkim trzeba zacząć od siebie i od tego by uczciwie powiedzieć sobie jakim się jest kierowcą:

1. Przekraczasz prędkość?

2. Ustępujesz gdy nie musisz?

3. Trzymasz odstęp?

4. Wymuszasz swoje prawa?

5. Potrafisz ocenić drogę hamowania na mokrej drodze?

6. Patrzysz się w lusterko?

….

dopisz swoje pytania, jest ich dużo. Odpowiedz sobie. A wnioski zastosuj, gdy siadasz za kółkiem!

Odstęp durniu!


Wyścigi NASCAR
Wyścigi NASCAR

Mam dość. Dzisiaj znowu spóźniłem się do pracy bo jakiemuś durniowi nie chciało zachować się odstępu. W sumie (i na szczęście) nic wielkiego się nie stało – trochę pogiętej blachy- ale ja się pytam PO CO? Dlaczego nasze drogi muszą przypominać tor wyścigów NASCAR?

Od lat trąbi się na lewo i prawo: kierowco zachowaj odstęp. I nic! Każdego dnia widzę na własnym ogonie jakiegoś ciężkiego frajera, który musi, po prostu musi sprawdzić co mam w bagażniku. I to nie ważne czy jedziemy 20km/h czy 120km/h. Nieważne czy  jest sucho czy mokro. Nieważne czy jest duży ruch czy mały. Mój refleks nie jest najgorszy, łapie linijkę  (test refleksu) gdzieś w okolicach 10cm. Przeciętny kierowca przepuszcza linijkę o długości 30 cm… a mimo to nie wyobrażam sobie,  żebym odważył się jeździć tak blisko jak przeciętna na polskich drogach. Nie mówiąc już o przypadkach ekstremalnych!

A wszystko to podobno w imię, żeby było szybciej. Hm, ktoś tu nie rozumie jak to działa! Odstępy zwiększają i to znacznie, prędkość jazdy! Niemożliwe? Ależ nie, wręcz przeciwnie- absolutnie prawdziwe. Żeby to udowodnić zrobiłem mały eksperyment, związany z ruszaniem spod świateł. Efekty tej zabawy możesz zobaczyć na animowanym gifie dołączonym do artykułu.

Ruszanie ze świateł
Ruszanie ze świateł a odstęp

Dwa rzędy pojazdów w jednym samochody „siedzą sobie na ogonie” w drugim zachowują spory odstęp. Na komendę razem ruszają. I tylko jedna zmiana – te z większym odstępem bezpiecznie ruszają RAZEM, czyli tak jak jest szybko! Te bliskie czekają 0,2 sek (czyli całkiem malutko) zanim ruszą. Oba rzędy tak samo przyspieszają i taką samą mają prędkość maksymalną. Efekt? Ruszanie razem mimo odstępu jest o prawie sekundę szybsze. W rzeczywistości jest ZNACZNIE gorzej. Wg badań przeciętne opóźnienie w ruszaniu przekracza 1 sekundę czyli jest pięciokrotnie większe od tego na animacji.

Jeżeli więc chcesz jeździć szybko – zachowaj odstęp. To jedyny dobry sposób. A do tego bardzo bezpieczny! Może wtedy przestanę się spóźniać?

Pierwszy wypadek spowodowany przez samochód autonomiczny?


selfcarOd początku testów samochodów autonomicznych firmy Google czyli od wiosny 2014 roku  do roku 2016, były one zaangażowane w prawie tuzin kolizji w Mountain View. W większości przypadków samochody Google uderzane od tyłu. Nikt nie odniósł poważnych obrażeń. A w żadnym z incydentów nie stwierdzono winy samochodu autonomicznego. Dlatego trudno się dziwić burzy jaka podniosła się po pierwszym zdarzeniu , które być może jest pierwszym odnotowanym przypadkiem, gdy wina leżała po stronie automatu. Te spore zastrzeżenia wynikają z faktu, że zdarzenie miało charakter drobnej kolizji i obie strony uznały, że nie będą prowadzić do szczegółowego rozstrzygnięcia winy. Dlatego na dzień dzisiejszy uznaje się, że winny był pojazd Google, tyle że nie sprecyzowano czy to wynik błędu oprogramowania, czy też wina leży po stronie siedzącego w pojeździe kierowcy testowego…

W czasie zdarzenia autonomiczny Lexus jechał z prędkością 2 mph (niespełna 4 km/h), kiedy wykonał ruch w bok, a jego lewy przód uderzył w prawą stronę autobusu, który jechał prosto z prędkością  około15 mph. Jak widać zdarzenie miało charakter niewielkiej stłuczki. Kierowca testowy samochodu – który zgodnie z prawem stanowym musi znajdować się na przednim siedzeniu, aby złapać kierownicę, gdy jest taka potrzeba – sądził, że autobus ustąpi i nie przejął kontroli przed kolizją. Opublikowany po zdarzeniu raport nie rozwiązuje problemu. Jednakże to co wywołało burzę to fakt, że Google w pisemnym oświadczeniu napisało: „Wyraźnie ponosimy odpowiedzialność, ponieważ gdyby nasz samochód się nie poruszył, nie byłoby kolizji”. Jak tłumaczy Chris Urmson, szef projektu auta samojezdnego Google, „Lexus poruszał się, zanim autobus zaczął przejeżdżać” i doprecyzował: „Widzieliśmy autobus, śledziliśmy autobus, myśleliśmy, że autobus zwolni, zaczęliśmy się wycofywać, pozostał jednak pewien impet”.  Zdarzenie jednak ma skutki negatywne dla Google, gdyż zaktywizowało ludzi przeciwnych robotom na ulicach.  Jak stwierdzili liderzy tego ruchu: „Najwyraźniej samochody autonomiczne Google nie mogą niezawodnie radzić sobie w codziennych sytuacjach drogowych. Musi być licencjonowany kierowca, który może przejąć kontrolę, nawet jeśli w tym przypadku kierowca testowy nie wprowadził go tak, jak powinien.”

Podsumowując zdarzenie, mimo, że niejednoznaczne najprawdopodobniej nie wpłynie negatywnie na rozwój samochodów autonomicznych.

Odstęp głupcze!


Skrzyżowanie
Skrzyżowanie

Jadąc dzisiaj do pracy,  znowu natknąłem się na dwa wypadki. Zważywszy , że mam do przejechania 10 km przez  centrum Śląska, ilość możliwa… Nie, nie możliwa, gdyż do obu doszło na prostej trójpasmowej drodze o bezkolizyjnych skrzyżowaniach. Oczywistym powodem obydwu wydarzeń było nie zachowanie właściwego odstępu. Wracam do tego tematu z uporem maniaka. Bo nie mogę uwierzyć w tępotę kierowców, którzy z uporem godnym jakichś wielkich wyzwań, postanowili jechać niebezpiecznie i przede wszystkim strasznie WOLNO! Brak odstępu powoduje bowiem nieustanne zatory. Bracie kierowco! Nie będziesz szybciej na miejscu, jeżeli wjeżdżasz poprzednikowi do kufra! Ale tłumaczenie sobie, a kierowcy i tak wiedzą lepiej. I tak stoję codziennie w korkach, których co najmniej połowy można by uniknąć, jeżelibyśmy zachowywali odstępy. Zastanawiałem się czy jest jakiś logiczny argument, którym przekonałbym choć kilku… Tylko jak przekonać do takiej jazdy kogoś, który na autostradzie w deszczowy dzień jedzie z prędkością 150 km/h w odległości 1,5 metra za poprzednikiem… Stopień idiotyzmu takiego manewru przekracza zdolność mojego pojmowania. No i mam też jeszcze inne nieodparte wrażenie, że jeździmy tak bezsensownie blisko siebie, bo podstawą naszego myślenia jest… cwaniactwo: Będę bliżej- będę szybciej – będę przed tym naiwniakiem, który zostawił te 10 metrów niepotrzebnego odstępu. No i tak cwaniakując mają w pokręcony sposób rację! No bo skoro przez takie zachowanie stoimy w korkach, to ten co cwaniaczący bardziej, będzie o te 3 sekundy szybciej. Brawo! Nieważne, że wszyscy moglibyśmy być szybciej o pół godziny.

Proszę myślmy na drodze!

Poduszka na dachu


poduszka powietrzna na dachu pojazdu
poduszka powietrzna na dachu pojazdu

Ford opatentował poduszkę dachową. Zdaniem autorów pomysłu poduszka ma chronić pasażerów pojazdu, gdy ten będzie dachował. To ciekawa koncepcja, Zwłaszcza w sytuacji gdy uświadomimy sobie, ze dachowanie wcale nie jest tak rzadkie. Z drugiej jednak strony zastanawia skuteczność tego rozwiązania. I to nie tylko ze względu  na trudności chociażby w uchwyceniu powodu , który wyzwoli, odpali ładunek pirotechniczny poduszki. Nie powinna bowiem ona być nadymana w każdej sytuacji, a jedynie w trakcie dachowania. Pytaniem, które wyzwala wątpliwości jest fakt, ze Ford dotąd nie zastosował swojego patentu w żadnym pojeździe pomimo, że do skutecznego opatentowania doszło już w zeszłym roku, czyli, że sam pomysł musi mieć już kilka lat. Stawia to pod znakiem zapytania skuteczność oferowanej przez taka poduszkę ochrony. A może tylko chciano zablokować pewien pomysł, co często się zdarza w amerykańskim systemie prawnej ochrony patentowej.

Bez względu jednak jak jest, należy przyklasnąć wszelkim pomysłom zmierzającym do poprawy  bezpieczeństwa biernego pasażerów pojazdów.

Polska liderem światowym


tpa
Rozwiązanie z Lidzbarka stworzone przez inżynierów z TPA

Znany portal amerykański 12storylibrary.com uznał technologię zastosowaną na drogach  Lidzbarka Warmińskiego  za jedną z 12 najbardziej przełomowych technologi w transporcie.

Lecz o co chodzi?

Otóż włodarze gminy we współpracy z TPA. sp. z o.o. ( instytut badawczy firmy Strabag) wybudowali świecące w nocy ścieżki rowerowe. Niebieska ścieżka rowerowa, która świeci po zmroku powstała na szlaku prowadzącym nad Jezioro Wielochowskie. Nawierzchnia tej innowacyjnej drogi rowerowej zawiera tzw. luminofory, są to specjalne substancje syntetyczne, które mają zdolność gromadzenia światła – ładują się za pomocą światła dziennego, a następnie nocą promieniują zgromadzoną energię w postaci delikatnego, ale wyraźnego  po zmroku , blasku. W ciągu dnia ścieżka rowerowa ma również kolor niebieski. Jak twierdzą autorzy tego niezwykłego rozwiązania chodziło o stworzenie optymalnej kompozycji kolorystycznej z pobliskim jeziorem i naturą. Oczywiście główną motywacją było bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu.
Jak wykazały testy materiał, z którego stworzono nawierzchnię ścieżki rowerowej, jest w stanie świecic widocznym światłem przez ponad 10 godzin. Daje to pewność, że przez całą noc ścieżka emituje będzie jaśniała niebieskim światłem. Każdego zaś dnia ponownie będzie  gromadzić by wieczorem przystąpić „do pracy”. Co najistotniejsze, efekt zawdzięczamy wyłącznie specyficznym właściwościom użytego kruszywa, bez konieczności wspomagania dodatkowymi źródłami energii.

Wykorzystane zjawisko nie jest nowe, każdy, kto posiada zegarek z tarczą z elementami wykonanymi luminoforu, może cieszyć się również tym rozwiązaniem. Jednakże zastosowanie luminoforu w drogownictwie jest nowością. Pierwsze próby kilka lat temu podjęli Holendrzy jednakże zarówno koszt jak i ostateczny efekt nie były zachęcające. Wiele wskazuje na to, że nowe rozwiązanie z Lidzbarka wdrożone przez inżynierów z TPA jest naprawdę przełomowe. Może ono poprawić bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu w stopniu nie osiągalnym dla innych rozwiązań nie wymagając przy tym żadnych dodatkowych nakładów.