
Unia Europejska powstała jako odpowiedź na lokalne nacjonalizmy, które dwukrotnie sprowadziły na kontynent rujnujące wojny. Jednak duchlokalnego sposobu myślenia jest wieczny. Od zawsze to co u nas na podwórku jest lepsze, mądrzejsze, bardziej szlachetne (itp) niż u sąsiada. I tak przyjęcie do Unii nowych członków w 2004 roku otworzyło tę puszkę Pandory na nowo. Różnice ekonomiczne pomiędzy krajami starej i nowej Unii były bowiem i są ogromne (choć okazało się, że sporo tych różnic jest „na kredyt, jak pokazała sprawa Grecji). I tak my, nowa Unia, marzymy o zarobkach starej Unii. A stara Unia boi się jak ognia naszych zarobków, gdyż w sposób oczywisty stanowimy silną konkurencję. Poza takimi stwierdzeniami co i rusz kraje starej Unii podejmują różne (politycznie poprawne, a jakże) działania zmierzające w swej istocie do zamknięcia dróg przed nową Unią. Trudno się dziwić i jednym, że chcą mniej i drugim, że więcej. To co mnie niepokoi, to fakt, że do tych działań przyłączyły się ostatnio Niemcy, wydawałoby się ostatni obrońca wartości ogólnoeuropejskich (takie swoiste katharsis za faszyzm). Ustawa o płacy minimalnej, tak ewidentnie jest wymierzona przede wszystkim w firmy transportowe z nowej Unii, że aż strach. Wystarczy powiedzieć, że jak szacują sami niemieccy przewoźnicy wzrost kosztów spowodowany ustawą w ich przypadku będzie wynosił 1%! A to co w ustawie najgorsze to wcale nie wysokość płacy. Ta znowu nie jest tak przeraźliwie wyższa od już obowiązujących stawek dla kierowców. Chodzi o to, że wprowadzone ustawą obowiązki biurokratyczne dla firm zagranicznych mogą spowodować załamanie w zleceniach transportowcy, gdyż firmom z poza Niemiec uniemożliwiają wykonywanie zleceń ad hoc, szansę mają tylko regularne kursy. A przypominam, że nie mówimy tu o kursach do Niemiec. Mówimy również o tranzycie! Tym sposobem Niemcy odcinają nas od Francji, Hiszpanii, Beneluxu, Danii, Wlk. Brytanii, Portugalii…
Nic dziwnego, że ta z pozoru niewinna ustawa tak naprawdę uderzyła w podstawy działania i sens istnienia Unii Europejskiej. Na co nam wspólny rynek, skoro go nie ma w zakresie najbardziej istotnym- bo w wymianie towarowej , w transporcie!
Zamiast solidarności europejskiej, mamy solidarność Niemiec, Francji Belgii Holandii…. A to moi Państwo nie jest Unia, TO FIKCJA.
Autor jest właścicielem giełdy ładunków – espedytor.pl